Wręcz muszę poruszyć dzisiaj bardzo aktualny temat, pozornie
tylko nie związany z ekonomią, a tak naprawdę przesiąknięty nią do szpiku
kości. Chodzi referendum dotyczące niepodległości Szkocji. Mało kto zdaje sobie
sprawę, że oddzielenie Szkocji od Wielkiej Brytanii może być katastrofą z
czysto ekonomicznego punktu widzenia, a taki punkt widzenia jak doskonale
wiecie najbardziej mnie intryguje.
Powiedzmy jednak o pewnych szczegółach. Chodzi głównie o to,
że oczywistym jest, że w przypadku odłączenia Bank Centralny Wielkiej Brytanii
przestanie chociażby utrzymywać szkockie instytucje finansowe - nie ma więc
pewności skąd on będą miały i czy w ogóle będą w stanie chociażby udzielać
kredytów lub obsługiwać te kredyty, które cały czas są zaciągane. Poza tym nie
ma co ukrywać, że finansowa zapaść zawsze w świecie ekonomii nie grozi
największym państwom, ale tym najmniejszym i do tego raczkującym. Właśnie o pierwszych krokach prawdopodobnie nowego państwa ciekawie piszą tutaj.
Tymczasem co ciekawe, że władze a nawet premier Szkocji
uważają, że będzie wręcz odwrotnie - za słowami mają iść czyny i ponad trzy
tysiące przedsiębiorców, którzy ogłosili już, że to oni rozkręcą gospodarkę,
jeżeli kraj odłączy się od Wielkiej Brytanii. Największą niewiadomą są jednak
rynki finansowe, które na dobrą sprawę nie są w stanie określić, jakie skutki
będzie miało pozytywne rozpatrzenie referendum.
Nie wiadomo więc, czy Szkocja zyska na swojej chęci bycia
krajem niepodległym, pewnym natomiast jest to, że Wielka Brytania na pewno na
tym straci – nie tylko ze względów ludnościowych, ale także terytorialnych. A
to z kolei może oznaczać chociażby problemy dla polskich emigrantów, którzy
przecież licznie osiedlili się na wszystkich wyspach położonych na północ od
Europy.
A dlaczego Szkoci w ogóle chcą tego referendum? Polecam chociażby ten artykuł.